Obudziłam się dzisiaj dosyć
wcześnie mimo, że długo nie mogłam zasnąć. Myślę, że nie będziecie się mi
dziwić. Dzisiaj zostanie rozegrany mecz pomiędzy Polską, a Argentyną. W
pierwszym meczu ledwo co wygraliśmy, ale ten oglądałam w telewizji. A dzisiaj
miało się spełnić moje wielkie marzenie. Razem z kuzynami i kuzynkami
pojechaliśmy do Gdańska. Mój kochany chłopak załatwił nam bilety, już od
dłuższego czasu tam mieszka, ponieważ studiuje. Mimo, że nie widzimy się za
często to mamy ze sobą bardzo dobry kontakt. Bardzo za nim tęskniłam. Niestety
wczoraj się z nim nie widziałam, bo przyjechaliśmy bardzo późno. Popatrzyłam na
zegarek wskazywał godzinę 8:08. „ Ktoś o mnie myśli.” Uśmiechnęłam się.
- O już wstałaś? – przywitała
mnie ucieszona mordka Huberta. A tak zapomniałam dodać. Jestem z nim w pokoju,
ale jak przyjechaliśmy to już spał. Nie chciałam go budzić. Szybko wstałam z
łóżka i rzuciłam się mu w ramiona.
- Nawet nie wiesz jak bardzo
za tobą tęskniłam. – poczułam jak pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
- Nie tak bardzo jak ja za
tobą. – zakręcił mną. Wziął mnie na ręce i popatrzył mi w oczy. - Bardzo mi
ciebie brakowało. – pocałował mnie. – A te twoje oczy. – westchnął. – Są
piękniejsze niż wszystkie gwiazdy na niebie razem wzięte. - Lubiłam, gdy mówił
do mnie takie bajery.
- Nie słódź mi już tak. –
uśmiechnęłam się.
- Mam dla ciebie
niespodziankę. Zamknij oczy. - Postawił mnie na ziemi i zaczął coś szukać w
szafie. Posłusznie zamknęłam oczy i czekałam na to co on wymyślił.
- Dobra już! Ta da! – trzymał
w ręce koszulkę reprezentacyjną z numerem 16, całą popisaną. – Kiedyś byłem w
Spale i dostałem tą koszulkę od Krzyśka od razu wszyscy się na niej podpisali.
Pomyślałem wtedy o tobie, więc proszę.
- Byłeś w Spale? – zapytałam
zaciekawiona.
- Nie pamiętasz? Ty wtedy
miałaś występ w Krakowie.
- A rzeczywiście.
- Muszę cię poprosić, żebyś
jeszcze raz zamknęła oczy. – uśmiechnął się tajemniczo. – I odwróć się. -
Posłusznie zamknęłam oczy i odwróciłam się na pięcie. Poczułam na swojej szyi
coś zimnego, a potem pocałunek. Dotknęłam ręką tego cudeńka i popatrzyłam na
nie. Moim oczom ukazała malutka baletnica.
- Przecież to musiało kosztować majątek. – wrzasnęłam na
niego. Nie lubiłam dostawać drogich prezentów.
- Oj kochanie nie przesadzaj.
– przytulił mnie, a jego ręce zaczęły zjeżdżać coraz niżej, aż w końcu
zatrzymały się na mojej pupie. Wiedział, że tak nie lubię, ale zaraz o
wszystkim zapomniałam zatracając się w jego namiętnym pocałunku. Nie wiem kiedy
wylądowaliśmy na łóżku. Przerwało nam pukanie. Hubert był trochę wkurzony. Ja
jeszcze nie byłam na to gotowa, więc dobrze, że się tak stało. Wstał i otworzył
drzwi. Ja w tym czasie wzięłam swoje rzeczy i poszłam do łazienki. Mimo to
słyszałam całą rozmowę. Przyszedł Maciek ze swoją dziewczyną, choć raczej
powinnam powiedzieć żoną.
- Em, no cześć. Nie
przywitasz się.
- Cześć Maćko! – przytulili
się po koleżeńsku.
- A tak Marcelinę już znasz,
nie? Jest coś po 8, nie? Jakbyś mógł nas oprowadzić trochę po mieście to
bylibyśmy wdzięczni. To co koło 9?
- Tak jasne, a i przepraszam,
że nie dojechałem na ślub. Miałem właśnie do was iść i się o to zapytać. –
uśmiechnął się.
- Dobra to my już nie
przeszkadzamy. - Zamknął drzwi i zapukał do łazienki.
- Ubieram się. Co chciałeś?
- No domyśl się, co można
robić w łazience. – zaśmiał się. Otworzyłam mu drzwi. Akurat stałam w samej
bieliźnie i robiłam lekki makijaż. Podszedł do mnie i przytulił od tyłu.
- Jesteś taka piękna.
Mogłabyś tak chodzić zawsze. – pocałował mnie w szyję.
- Jesteś pewien? – odwróciłam
się. – Jeszcze ktoś by mnie taką zobaczył i co?
- Rzeczywiście taka jesteś
tylko dla mnie. – uśmiechnął i znowu pocałował namiętnie.
- Dasz mi się ubrać? –
zapytałam pomiędzy przerwami na złapanie oddechu.
- Pomyślmy… Chyba nie.
- Ale o 9 wychodzimy. – popatrzyłam
na niego błagalnie.
- Jest 8:15 możemy jeszcze
wrócić do poprzedniej czynności, proszę. – uśmiechnął się słodko.
- Jeszcze nie. – spuściłam
głowę. - Nie jestem na to gotowa. – przytuliłam go. – I trochę się boję. –
szepnęłam mu na ucho. – Spróbujemy wieczorem, co? – zobaczyłam w jego oczach
iskierki.
- Będę czekał nawet
wieczność. – teraz to on mnie przytulił. – Kocham cię. – znowu mnie pocałował.
Tym razem już nie przeszkadzał mi dalej. Wyszedł z łazienki, ale nie zamknął
drzwi, bo chciał mieć na mnie ‘oko’. Ubrałam się dosyć szybko w krótkie
spodenki i bluzkę z supermanem. Chciałam jeszcze dokończyć czytać książkę.
- Dobra teraz już ty możesz
wejść. – uśmiechnęłam się. Ledwo wzięłam do ręki książkę, ktoś zapukał do
drzwi, ale za nim wstałam z łóżko cała zgraja, która tu ze mną przyjechała
wpakowała się do naszego pokoju.
- To co idziemy już? –
zapytała Magda trzymając się za brzuch. Była w 6 miesiącu ciąży, a Karolina
bardzo jej zazdrościła, bo ze swoim narzeczonym bardzo się starali, ale jakoś
im to nie wychodziło.
- Tak tylko jak Hubert
wyjdzie z łazienki. – popatrzyłam na Karol, była przybita, bo Maciek jak
jechaliśmy też pochwalił się, że będzie tatą. Ja jakoś ją chciałam pocieszyć,
ale zawsze jak próbowałam to mówiła, że wszystko jest w porządku, ale widziałam
co się z nią dzieje.
- To co idziemy? – zapytał
mój luby wychodząc z łazienki.
- Prowadź! – wrzasnął Temur (
narzeczony Karoliny ). Zaczęliśmy się śmiać. Jest Rosjaninem, ale jego ukochana
przed przyjazdem tutaj wytrwale uczyła go polskiego. Opłaciło się. Wyszliśmy z
pokoju i ruszyliśmy na molo. Czekała nas dosyć długa droga, ale jakoś nikt nie
narzekał. Podzieliliśmy się na dwie grupy jedna to dziewczyny, a druga jak nie
trudno się domyślić to nasi mężczyźni.
- Mogę wam coś powiedzieć? –
zaczęła nie śmiało Karolina.
- Jasne. Przecież wiesz o
tym. – uśmiechnęłam się do niej.
- Chyba jestem w ciąży, ale
nikomu ani słowa. – jak to my zaczęłyśmy krzyczeć. Tak się cieszyłam, że w
końcu jej się udało. – Przyrzekacie?
- Oczywiście. – powiedziała Paulina,
a ja i Madzia ją poparłyśmy.
- Nawet Temurowi.
- Tak, tak. – machnęłam ręką.
- A tobie jak tam idzie
Natalia? – szturchnęła mnie Magda. Zrobiłam wielkie oczy. – No co? Nam możesz
powiedzieć. Nie wstydź się. – słyszałam tylko jak dwie pozostałe moje
przyjaciółki śmieją się z tego pytania.
- Ja się nie wstydzę, po
prostu nie spodziewałam się takiego pytania od ciebie.
- Madziu masz burzę hormonów
czy co? Dziwne pytania zadajesz ostatnio. – przerwała mi Paulina.
- Ojejku, zapytać się nie
można? Może ty nam się chcesz pochwalić. – uśmiechnęła się.
- Jak tak bardzo chcesz
wiedzieć to zapytaj się Konrada. – zaczęła się śmiać.
- OOOOOO! Paulina szaleje. –
wszystkie zaczęłyśmy się śmiać.
- A co się będę ograniczać.
No to Natalia ja już powiedziałam teraz
ty. – uśmiechnęła się.
- No ja nie mam za dużych
osiągnięć.
- Jak to? To Hubert nie chcę?
– zdziwiła się Karolina. – On do wszystkiego zawsze pierwszy.
- No on chcę, ale jakbyś nie
zauważyła to za często się nie widujemy i nie mamy okazji.
- No to teraz się właśnie
nadarzyła.
- Tak wiem. – uśmiechnęłam
się.
- Tylko wiesz nie krzycz za
głośno, bo chcę spać. – walnęłam ją lekko. I wszystkie zaczęłyśmy się śmiać. Po
jakże wyczerpującej rozmowie dołączyliśmy do naszych chłopaków.
- Już prawie jesteśmy. –
powiedział Hubert łapiąc mnie za rękę. Zaczął powoli biec. – Spotkamy się tu za
godzinę. – krzyknął i zaraz zniknęliśmy za rogiem, przestaliśmy biec.
- Gdzie idziemy?
- Zobaczysz.
- Ach, jesteś strasznie
wkurzający. – popchnęłam go lekko.
- O ty małpo. – przerzucił
mnie przez ramię i zaczął iść. Ja się tylko śmiałam.
- No dobra postaw mnie już.
- Nie.
- Przestań się wygłupiać.
Jeśli mnie postawisz to cię przeproszę. – po chwili już stałam na ziemi.
Widziałam jego uradowaną minę. Sam sobie wymyślił jak go przeproszę. Pocałował
mnie długo i namiętnie.
- Dobra wybaczyłem ci.
- Och, jesteś taki
wielkoduszny. – wywróciłam oczami.
- Prawda. – zeszliśmy na
plaże. Nawet nie wiem kiedy zleciała ta godzina. I już musieliśmy wracać.
Doszliśmy pod kawiarnię obok której mieliśmy się spotkać. Ich jeszcze nie było,
a mi trochę zaczęło kręcić się w głowie. – Może po nich pójdę, a ty idź do
kawiarni, będzie tam chłodniej. – posłuchałam go i weszłam do środka.
Rzeczywiście było w niej tak przyjemnie chłodno. Spojrzałam na menu leżące na
stoliku i zamówiłam mrożoną kawę. Siedziałam i myślałam o niczym patrząc przez
okno na przechodniów.
- Cześć. – popatrzyłam w
górę.
- Znamy się? – odpowiedziałam
nie pewnie, próbując sobie przypomnieć.
- Nie pamiętasz? –
uśmiechnęła się dziewczyna. – Agnieszka. – zrobiłam wielkie oczy. Wyglądała
całkowicie inaczej niż ta, którą pamiętałam. Miała krótkie blond włosy z
różowymi końcówkami nigdy nie miała zamiaru ich obcinać, była ubrana w top z
dosyć wyciętym dekoltem i obcisłe krótkie spodenki, ale była jedna rzecz, która
się nie zmieniła – trampki. Zawsze je miała na nogach czy było gorąco, czy też
chłodno.
- Ja, nie mogę! Kopę lat. –
uśmiechnęłam się i przytuliłam do niej. – Co ty robisz w Gdańsku?
- Przyjechałam na mecz.
Zaraziłaś mnie tą siatkówką. – zaczęła się śmiać. – Słyszałam, że robisz
karierę jako baletnica i to taka całkiem niezła. Zawsze główna rola, co? Ach ja
nie mam takiego szczęścia z tańcem już nie mam nic wspólnego.
- Też przyjechałam na mecz. –
westchnęłam – Czy ja wiem, czy taka dobra. – uśmiechnęłam się.
- No nie bądź taka skromna.
Byłam na jednym ze spektakli. Byłaś wspaniała. Po występie nie mogłam się
dopchać do ciebie. I jeszcze odnosisz sukcesy w siatkę i jeszcze na prawo się
dostałaś, ach.
- A ty na medycynę.
- No niby tak. – uśmiechnęła
się. Drzwi od kawiarni się otworzyły i weszli do niej Nowakowski, Kurek i
Bartman, a do mnie przyszedł kelner z moim zamówieniem.
- Nie ma to jak zimna kawa. –
upiłam łyk trunku.
- Widzisz to co ja? – spytała
się.
- Ale co?
- To popatrz przed siebie. –
siatkarze usiedli przed naszym stolikiem.
- Widzę, ale nie rozumiem
cię. – wyszczerzyłam się.
- Pamiętam jak oddałabyś
wszystko, żeby zobaczyć jakiegoś siatkarza. Te stare czasy. Co już nie taka
wielka fanka?
- No proszę cię, to tylko
ludzie.
- No w sumie tak. Słyszałam,
że cała trójka ostatnio zerwała ze swoimi dziewczynami. – poruszała brwiami.
- Nie jestem zainteresowana,
mam chłopaka.
- Czy go znam?
- Tak. – odpowiedziałam
pewnie.
- Hubert, co?
- Skąd widziałaś?
- Wiedziałam, że będziecie
razem. Ktoś tu idzie. – uśmiechnęła się od ucha do ucha.
W tym samym czasie
przy stoliku naprzeciwko.
Weszliśmy do kawiarni i od
razu naszym oczom ukazała się przepiękna dziewczyna. Niestety spodobała się nie
tylko mi, ale także Pitowi i Zbyszkowi. Postanowiliśmy rozwiązać to bardzo
dojrzale grając w papier, kamień i nożyce. Wygrałem i bez zastanowienia
podszedłem do niej.
- Cześć jestem Bartek. A ty?
- Natalia, a to jest
Agnieszka. – wskazała na dziewczynę siedzącą obok niej. W sumie to na początku
nie zwróciłem na nią uwagi.
- Może się do nas
dosiądziecie są dwa miejsca wolne.
- Dziękuję, ale wolę zostać
na swoim miejscu. – nigdy jeszcze nie zostałem spławiony. Odwróciłem się nie
dowierzając i usiadłem koło chłopaków. Którzy tylko się ze mnie śmiali. Ale ja się
nie poddam.
Nasz stolik
Agnieszka się trochę śmiała.
- Pięknie go spławiłaś.
- Po co mam mu robić
nadzieję? Tak jest po prosu łatwiej. – uśmiechnęłam się. Do okna zapukał
Hubert. Zostawiłam na stoliku pieniądze, pożegnałam się z Agnieszką i wyszłam. Po
chwili zobaczyłam jak i ona wychodzi z kawiarni.
- Jak tam już ci lepiej? –
zapytał jak zawsze troskliwie mój kochany.
- Tak. – złapałam go za rękę.
- Może zadzwonimy po
taksówkę? – Magda wpadła na genialny pomysł.
- Wszyscy się nie zmieścimy
kochanie. – wtrącił Karol.
- A czy ja mówiłam o was?
Chodziło mi o Natalię w szczególności. Ja już też nie mam siły iść.
- To dobry pomysł. Niech
jedzie jeszcze Marcelina i Karolina, nie mogą się przecież przemęczać. –
odezwała się Klaudia ( narzeczona Mariusza ).
- No dobra dzwonimy. –
zakończył dyskusję Hubert. Po jakichś 10 minutach taksówka przyjechała.
Wsiadłyśmy tak jak ustaliśmy wcześniej, zamiast iść godzinę pieszo po 10
minutach byłyśmy na miejscu. Każda poszła w swoją stronę. Gdy tylko weszłam do
pokoju bez zastanowienia ruszyłam w stronę łazienki. Po jakichś 20 minutach
zadowolona wyszłam w samym ręczniku do pokoju. Huberta jeszcze nie było.
Usiadłam na moim łóżku i zaczęłam się zastanawiać w co się ubrać. Postawiłam na
moje ulubione krótkie spodenki i koszulkę, którą dostałam od ukochanego.
Zdążyłam ubrać tylko bieliznę, a usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko ubrałam
sukienkę leżącą obok i ruszyłam by je otworzyć.
- Już idę! – krzyknęłam.
Otworzyłam drzwi i popatrzyłam w górę. – Słucham.
- Em, Natalia? – spytał
niepewnie chłopak, chociaż chyba powinnam powiedzieć mężczyzna.
- Tak, to ja. O co chodzi? –
uśmiechnęłam się.
- Znalazłem twój portfel na
podłodze. Zaniosłem do recepcji, ale pani się mnie spytała czy nie mógł bym ci
go dać osobiście tak, więc proszę. – w wielkiej ręce naszego środkowego,
znajdował się mój niewielki portfel.
- Dziękuję, ale szczęście. –
uśmiechnęłam się.
- No to ja już sobie pójdę.
Cześć. – powiedział Piotrek i odwrócił się.
- Kiedyś się odwdzięczę. Dowidzenia.
– jeszcze raz się uśmiechnęłam.
Weszłam do pokoju, ale nie nacieszyłam się spokojem, bo
po chwili do pokoju wpadł Hubert.
- Kto to był?
- A co zazdrosny jesteś? –
podszedł do mnie, przytulił i pocałował.
- I to jak. – uśmiechnął się.
- I prawidłowo.
- No dobra już nie gadaj tylko
się ubieraj. Za pół godziny wychodzimy! – krzyknął wchodząc do łazienki.
Postanowiłam pójść coś zjeść, bo trochę nas nie będzie. Zeszłam na dół po
schodach, bo oczywiście zdrowiej. Weszłam do stołówki, niestety musiałam
zamówić obiad, bo czas śniadania już przeminął. Zjadłam i już chciałam wyjść ze
stołówki, ale jakiś palant we mnie wszedł.
- Co robisz? Uważaj jak
chodzisz! – zaczęłam na niego krzyczeć, bo ten ciamajda wylał na mnie swoją
niedopitą kawę.
- Przepraszam, nie chciałem.
Jestem jakiś nie obecny. Wybacz. Jak chcesz to mogę ci wyprać. – uśmiechnął się
zalotnie, a ja odwzajemniłam.
- Myślę, że sobie poradzę,
ale dziękuję za dobre chęci i niech pan uważa na następny raz.
- Zbyszek.
- Proszę?
- Jestem Zbyszek. – podał mi
rękę. –Ale jak wolisz możesz mi mówić Zibi.
- Natalia. Przepraszam, ale
muszę już iść.
- No ja też. Może cię
odprowadzę.
- Powinnam sama trafić, a ty
idź już na sale, nie musisz się rozgrzać? Widziałam innych siatkarzy jak stali
koło recepcji.
- Ach, zapomniałem! Dzięki!
Cześć! – krzyknął wybiegając z stołówki. „ Dziwny jest” pomyślałam i
uśmiechnęłam się sama do siebie. Powoli ruszyłam w stronę pokoju.
- Gdzie ty byłaś!?-
usłyszałam jak tylko otworzyłam drzwi.
- Na stołówce. Przecież
zostawiłam ci karteczkę na stoliku.
- O! Przepraszam. Co ty taka
brudna?
- Powiedzmy, że miałam nie
przyjemne spotkanie z chodzącym drzewem. –uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Dobra nie wnikam. Przebierz
się i idziemy. Wszyscy już czekają na dole.
- To dziwne, bo jak szłam to
nikogo tam jeszcze nie było.
- No nie gadaj tylko się
ubieraj. – pocałował mnie.
- Jak mnie tak będziesz
pospieszał to chyba nie będę chciała się przebrać.
- Ejej, to ja bajeruje w
naszym związku. – przycisnął mnie do siebie.
- Uczę się od mistrza. –
puścił mnie i wszedł do łazienki.
Po chwili do pokoju oczywiście bez pukania wpadł Mariusz.
- No ile można na was czekać?
– spytał już lekko zdenerwowany.
- Hubert! Idioto, wyłaź już z
kibla! – zaczęłam się drzeć na cały regulator.
- No już, już. Tylko wezmę
jeszcze bilety. – wyciągnął z szafki bilety obwiązane gumką recepturką do
której przyklejona była karteczka. Bez słowa zeszliśmy na dół. – To wasze
bilety. – porozdawał każdemu.
- Widzę pełen profesjonalizm.
Wszystko ładnie zapakowane i podpisane. Szkoda, że nie oprawiłeś. – zaczął
śmiać się Maciek.
- Aleś ty dowciapny się
zrobił.
W końcu wyszliśmy. Znowu podzieliliśmy się na takie same
grupy. Chciałyśmy jeszcze wziąć do nas Marcelinę i Klaudię, ale one wolały
został z chłopakami. Doszliśmy do Ergo Areny, przed wejściem na salę stali
panowie od sprawdzania biletów.
- Miłego oglądania państwu
życzę! – powiedział wyuczoną formułkę.
- Dziękuję. – odpowiedziałam
z grzeczności.
- To co jakie miejsca macie?
- Podzieliłem was tak żeby
były takie same. – uśmiechnął się Hubert.
- Em, ale ja nie siedzę z
tobą. – zauważyłam.
- Co? – widać było zdziwienia
na jego twarzy.
- No i ty też nie siedzisz z
nami Hubert. We dwoje siedzicie w całkowicie innych miejscach. – dodał Maciek.
- Cholera! – wrzasnął.
- Nie przejmuj się. Cieszę
się w ogóle, że tu jestem. – próbowałam go pocieszyć.
- No dobra my tu gadu, gadu,
a rozgrzewka już się kończy. – wtrącił Mariusz.
- No to idziemy na swoje
miejsca! – rozkazałam.
- Wiesz, że będę za tobą
tęsknił. – pocałował mnie.
- Dosyć tych czułości już.
Idziemy.
- Tak, to do zobaczenia. –
pomachał mi. Zaczęłam szukać mojego miejsca. „ chyba widzę” pomyślałam. Doszłam
i rozgościłam się na jednym z siedzeń. Widok był bardzo dobry. Koło mnie było
jeszcze jedno miejsce wolne. Wpadłam na pomysł, że jak ktoś jednak nie przyjdzie
to zawsze mogę zadzwonić po Huberta. Wspaniały plan. Jednak…
- Cześć! Jestem Mariusz. –
uśmiechnął się wysoki blond mężczyzna.
- Natalia. – odwzajemniłam.
- Ktoś nie mógł z tobą
przyjść?
- Dlaczego pytasz?
- Bo kupiłem ten bilet nie
dawno. Tak właściwie to odkupiłem od jakiegoś kolesia. Więc wnioskuję, że miał
przyjść z tobą, ale nie mógł.
- Nie. – odpowiedziałam
oszołomiona.
- O, patrz! Wyłapują pary
przez telebim! – przyznam, że był trochę nie wychowany, ale wydawał się bardzo
miły. Szkoda, że nie siedziałam koło Huberta może i nas by złapało – pomyślałam, ale zaraz
zobaczyłam coś co do tej pory pamiętam. Na telebimie pojawiła się moja miłość,
całująca się z jakąś sztuczną blondynką. I zaraz tysiące myśli zaczęło kłębić
mi się w głowie. Przecież to nie może być on, pomyli nam bilety i tyle. Chociaż
teraz to wszystko składało się w całość. Hubert zamówił bilety już w marcu, a
teraz jeden z nich odsprzedał. Miał siedzieć ze mną, ale jakaś barbi mi go
odebrała. Czułam jak łzy spływają po moich policzkach. Nie mogłam tego
opanować. Zostałam upokorzona, wiedziałam, że nikt mnie nie zna i nie wie, że
to mój chłopak, o przepraszam były chłopak, jednak sam obraz tego, że miał
inną, jak był ze mną mi o tym przypominał. Zaczęłam biec w stronę wyjścia,
słyszałam tylko jeszcze krzyki: Jeszcze, jeszcze. Nawet nie wiem gdzie biegłam,
bo przez łzy nic nie widziałam.
__________________________________________________________
Jeśli się podoba, proszę komentujcie. Chcę wiedzieć, czy mam dla kogo pisać. ;) Następny rozdział może jutro :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz