wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 11



Weszłam cała zapłakana do pokoju i od razu poczłapałam do łazienki. Pod prysznicem byłam dobre 20 minut. Totalnie zmęczona położyłam się na łóżku z Szymonem i usnęłam. Jednak ta noc nie należała do najlepszych. Co chwilę się budziłam, ale nie dlatego, że miałam jakieś koszmary. W sumie to sama nie wiem dlaczego.
- Co się dzieję? – podczas dziesiątej pobudki, zaspany Szymon w końcu się mną przejął.
- Nie wiem, właśnie. Dziwnie się czuję. – odwróciłam się do niego.
- Miłość kochanie, miłość. – uśmiechnął się. – Pogadamy o tym jutro. – pocałował mnie w czoło. – Idź spać. – przewrócił się na drugi bok. Też się odwróciłam i usnęłam. Na szczęście już się nie obudziłam. Rano za to obudził mnie Mariusz.
- Hej, wstawaj. – miział mnie po włosach. Otworzyłam oczy i popatrzyłam na niego. Uśmiech od razu pojawił się na mojej twarzy.
- Cześć. – usiadłam i przeciągnęłam się ziewając przy tych czynnościach. – Szymona nie ma?
- Bo on już pojechał do Rzeszowa. – powiedział gapiąc się w podłogę. – Masz zostawił swój telefonu dla ciebie. – uśmiechnął się smutno.
- Też będę tęskniła Mariusz. – przytuliłam się do niego.
- Szymon to ma szczęście. Będzie cię mógł widywać codziennie.
- Będę cię odwiedzała. Na pewno. Nie zapomnę o tobie nigdy. – pocałowałam go w głowę. – Dzięki tobie zapomniałam o Hubercie.
- Ale bez ciebie będzie tak nudno.
- To przyjedź do mnie na wakacje. Co ty na to? – uśmiechnęłam się.
- A co na to Twoi rodzice?
- Ja już mieszkam w Rzeszowie, bo moi rodzice wyjechali już dawno za granicę. Kilka razy chcieli, żebym z nimi zamieszkała, ale ja nie chcę wyjeżdżać z Polski.
- Mieszkasz sama?
- Tak, a naprzeciwko mieszka Mariusz z dziewczyną. Często z do nich przychodzę. W sumie to częściej siedzę u nich w mieszkaniu niż w swoim. Jakoś nie mogłam się do niego przyzwyczaić przez 2 miesiące. Może jak teraz będę tam mieszkała to jakoś to się zmieni. No rozgadałam się. To jak przyjedziesz?
- W sumie to dlaczego, nie? – od razu humor mu się poprawił. Nie ukrywałam ja też cieszyłam się jak mała dziewczynka. W pokoju rozległ się dzwonek mojego telefonu. Wzięłam go z szafki i przycisnęłam klawisz z zieloną słuchawką.
- Cześć Magda. Co tam?
- Chciałam ci powiedzieć, że dzisiaj tylko ja z Karolem wracamy do domu. Karolina jeszcze zostaję. – czułam jak uśmiecha się do mnie przez telefon. – Możesz z nią zostać, jeśli chcesz.
- Jasne! – krzyknęłam. – Odwiedzimy was jak będziemy wracać albo tylko ja.
- Właśnie masz przyjechać! – krzyknęła. – Przecież ja mam chyba ze dwa pudła twoich rzeczy w domu.
- Oj przepraszam. – zaczęłam się śmiać do telefonu. – Przyjadę na pewno. – popatrzyłam na Mariusza. – Przyjdę zaraz do was.
- Dobra, czekamy. – rozłączyłam się.
- Możesz zostać jeszcze kilka dni? – zapytałam z nutką nadziei.
- Zostajesz?! – bardziej stwierdził niż zapytał. – Zajebiście! – zaczął mną kręcić. – Jasne, że mogę zostać.
- Szymon dawno pojechał? Może jeszcze wróci. – wzięłam kartkę z jego numerem i zaczęłam wciskać kolejno cyferki.
- Nie zawróci. – popatrzył na mnie. – Obiecał dziewczynie, że wróci dzisiaj.
- O! No nic we dwójkę też będzie spoko. – uśmiechnęłam się. – Tylko tym razem masz mnie nigdzie samej nie zostawić. – pogroziłam mu palcem.
- Obiecuję. – położył rękę na sercu. Uśmiechnęłam się, wzięłam jakieś rzeczy i weszłam do łazienki. – Chcesz coś do picia? – usłyszałam głos Marcyniaka.
- A nie idziemy na śniadanie? – spytałam wychodząc z łazienki.
- A no możemy iść. – uśmiechnął się.
- Ale na początku musimy iść do Magdy. Muszę się z nią pożegnać.
- Jasne. A nie mogłabyś iść sama?
- Dlaczego?
- Bo ja się wstydzę.
- No nie przesadzaj! – popchnęłam go lekko. – Chodź! – wyprowadziłam go za drzwi, zamykając je za sobą. Zobaczyłam na korytarzu Piotrka, on też mnie zauważył. Podejść do niego, czy nie? Zobaczyłam jak się uśmiecha. Zaczęłam biec w jego kierunku, zostawiając za sobą Marcyniaka. Podbiegłam do niego. Wziął mnie na ręce i zakręcił. Popatrzył na mnie z góry i zaczął odgarniać moje włosy.
- Nie pojechałaś jeszcze?
- Nie. – uśmiechnęłam się. – Zostaję jeszcze kilka dni.
- My dzisiaj po południu wyjeżdżamy. – popatrzył na mnie smutnymi oczami.
- Zobaczymy się dopiero w Rzeszowie? – chciałam, żeby powiedział, że zobaczymy się wcześniej.
- Prawdopodobnie. – czułam jak łzy szczypią moje oczy. – Chyba, że dostaniemy parę dni wolnych przed ME. – rozmawialiśmy nie zwracając uwagi na nikogo. Ja zapomniałam o Mariuszu, Piotrek zapomniał, że obok stoi Grzesiek. Uśmiechnęłam się na siłę.
- Muszę już iść. Zobaczymy się jeszcze przed twoim wyjazdem?
- Jasne. – uśmiechnął się. – Przyjdę do ciebie. – pocałował mnie w czoło.
- Będę czekała. – poszłam w swoją stronę puszczając jego rękę. Odwróciłam się jeszcze kilka razy i razem z Mariuszem poczłapaliśmy na 4 piętro. Zapukałam po długich namowach Mariusza i kazaniu, że wchodzenie bez pukane jest złe.
- Proszę! – usłyszałam głos Magdy.
- Hej. – uśmiechnęłam się.
- Cześć. – przytuliła mnie. – Zaraz wyjeżdżamy. Ledwo co zdążyłaś. Masz do nas przyjechać chociaż na tydzień jak będziesz wracała. Możesz wziąć Mariusza. – popatrzyła na niego.
- Naprawdę mógłbym przyjechać? – wskazał na siebie palcem.
- Tak! Nie chcę rozdzielać Natalii od chłopaka. – popatrzyliśmy na siebie i oboje wybuchliśmy śmiechem.
- O to się pośmiałam. – otarłam niewidzialną łzę. – Mariusz nie jest moim chłopakiem, Madziu. – uśmiechnęłam się.
- A to nie z nim wczoraj byłaś w kawiarni? – popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Nie. Skąd wiesz, że wczoraj byłam w kawiarni. – uniosłam brew.
- No wiesz, bo. A co ja ci się będę tłumaczyła starsza jestem. – wypięła dumnie pierś i siadła obok mnie. – Martwię się o ciebie po prostu. – zaczęła głaskać mi włosy. – Ciocia kazała mi cię pilnować, żebyś nie zrobiła nic głupiego. – popatrzyłam na nią. – Wiem, że nie zrobiłabyś nic głupiego, ale zawsze się o ciebie martwiłam i będę martwiła. Taka już jestem, kochanie.
- Wiem. – popatrzyłam na nią. – Dziękuję. – pocałowałam ją w czoło.
- Magda. Chodź idziemy już. – do pokoju wszedł Karol. – O cześć. – uśmiechnął  się.
- Już idę. – przytuliła się do mnie. – Pa. – weszła do windy, a my schodami zeszliśmy do jadalni. Zauważyłam jak Piotrek mnie do siebie woła. Popatrzyłam na Mariusz, on się tylko uśmiechnął i poszedł po jedzenie. Podeszłam do niego i popatrzyłam nieśmiało. Czy on pokazuję, żebym mu usiadła na kolanach? No nie, nie będę się gasiła przy całej reprezentacji. Usiadłam obok nie patrząc na niego.
- Masz przyniosłem ci kanapkę! – ciszę przerwał Mariusz.
- Dzięki. – popatrzyłam na niego i odebrałam talerz.
- Po śniadaniu możemy iść do ciebie? – zapytał nieśmiało Piotrek.
- Jasne. Mariusz pójdziesz sobie gdzieś, nie?
- Tak! Miałem zamiar iść na miasto. – uśmiechnął się.
- O której jedziecie? – zwróciłam się do ukochanego.
- O 15.
- Będziecie mieć czas na pożegnanie. – potrząsnął brwiami Marcyniak.
- Oj przestań! – wywróciłam oczami.
- Dobra już nie zaprzeczaj. – zaśmiał się. – Ja po prostu wiem swoje i tyle. Nie zamydlisz mi oczu swoim kłamstwem. – zmierzył mnie wzrokiem.
- Ja już nie mam do ciebie siły. – westchnęłam.
- Musisz zostawić coś dla Piotrka. – uśmiechnął się i dostał ode mnie w ramię. – To boli. – jego usta wygięły się w podkówkę.
- Miało. – syknęłam.
- Współczuję ci Piotrek. – popatrzył na mnie. – Nie będziesz miał z nią lekko. – pokiwał głową. – Dobra nie przeszkadzam wam, gołąbeczki. – uśmiechnął się i cały czas patrząc na nas wyszedł z jadalni.
- To jak idziemy? – zapytał Nowakowski.
- Jasne. – złapałam go za rękę i ruszyliśmy w stronę mojego pokoju.
--------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny za nami :D miłego czytania ;) i zachęcam do komentowania, jeśli się podoba, a jeśli nie to z chęcią dowiem się co powinnam poprawić :D 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz