Jejku jaki on jest słodki.
Nie znałam jeszcze takiego chłopaka, który jest taki nieśmiały. Jest taki
wyjątkowy i inny. Ale tak samo myślałam o Michale i jak wyszło? Może z nim
będzie inaczej. Tak wmawiaj sobie to Natalia, wmawiaj. Ale spróbować zawsze
można.
- To co dzisiaj? – zapytałam
po dłuższej chwili.
- Czemu, nie? – uśmiechnął
się.
– To której?
- Ja mogę nawet teraz. –
widelcem dziubał ziemniaki. Czy ja jestem taka straszna? Nie może
popatrzeć mi się nawet w oczy?
- To jak zjemy to pójdziemy
na miasto. Co ty na to? – no popatrz na mnie w końcu. Nie widziałam jeszcze
jego oczu.
- Dobrze. – TAK! Popatrzył na
mnie w końcu i uśmiechnął się słodko. No dobra wcześniej też się patrzył, ale
nasze spojrzenia się nie spotykały. Jejku! Zarumienił się, ja normalnie nie
wytrzymam, dlaczego on musi być taki słodki? Chciałam jak najszybciej zjeść ten
obiad i już wyjść na tą kawę.
- To co idziemy? – Piotrek
popatrzył na mnie jak by jakiegoś ducha zobaczył. – Coś nie tak?
- Nie nic, po prostu
myślałem, że pójdziesz do pokoju jeszcze czy coś. – zmieszał się.
- Nie jestem typem modnisi. –
uśmiechnęłam się.
- To chodźmy. – wyszliśmy z
jadalni i nastała taka niezręczna cisza. - A tak w ogóle to gdzie idziemy? –
zaczął rozglądać się po okolicy jak już opuściliśmy hotel.
- Właściwie to nie wiem. Nie
znam dobrze Gdańska. Przejdziemy się po okolicy może znajdziemy jakąś
kawiarnie. – uśmiechnęłam się.
- Ja znam jedno bardzo
ciekawe miejsce. – powiedział jak zawsze lampiąc się w podłogę, nie wiem co w
niej takiego ciekawego.
- Tak, więc prowadź. –
wrzasnęłam i poczłapałam za nim. – Jejku jak ty szybko chodzisz. – powiedziałam
po chwili zadyszana.
- A przepraszam. – uśmiechnął
się do mnie. Rozumiecie to uśmiechnął się, no to u mnie też pojawił się banan
na twarzy. – Zapomniałem, że jesteś niższa.
- Bardzo śmieszne, naprawdę.
– odburknęłam.
- Ale ja nie chciałem cię
obrazić. – zaczął się tłumaczyć. – Przepraszam.
- No dobrze, wybaczam ci. To
gdzie tak właściwie idziemy?
- Zobaczysz. – uśmiechnął się
tajemniczo. Czy on nie zrobił się trochę śmielszy? Nie sądzicie? Czy ja już go
tak zmieniłam? – Słyszałem, że jutro wyjeżdżasz. – a tutaj już zapytał mnie
znowu nieśmiało. Westchnęłam dosyć głośno.
- Niestety. – teraz to ja
patrzyłam na ten ciekawy chodnik, po którym właśnie stąpaliśmy.
- Niestety. – powtórzył po
mnie. – Czy myślisz, że coś dzieję się przypadkowo, czy jednak nie wierzysz w
coś takiego?
- Przypadek? Zawsze staramy
się mu pomóc, nie uważasz? Wszystko dzieję się za naszą sprawą.
- Tak, chyba masz rację. Ale
jak mu pomóc?
- Tego sam musisz się
dowiedzieć. Nie znam na to pytanie odpowiedzi. – uśmiechnęłam się. Nastała
krótka cisza.
- Gdzie idziesz na studia? –
więc tak chcesz mu pomóc?
- Do Rzeszowa. – popatrzyłam
na niego. Humor mu się wyraźnie poprawił.
- Czemu akurat tam?
- Bo dostałam propozycję
grania w Rzeszowie, więc bez zastanowienia się zgodziłam. I tak wyszło, że
studiować będę tam.
- To będziesz przychodziła do
mnie. – uśmiechnął się.
- Co? – jak do niego? Co? Po
co? Na co? Co mu się stało? Natalia ty głupia jesteś! Przecież nie może chodzić
o nic dziwnego. Skarciłam się. Przecież on jest taki nieśmiały. Spokojnie
poczekaj na odpowiedź.
- No, bo mówiłaś, że nie
potrafisz gotować. To skoro będziesz mieszkała w Rzeszowie to mogę dla ciebie
gotować. – odpowiedział speszony.
- Dziękuję. To miłe.
Rzeczywiście jestem w tym kiepska. Mama się śmieję, że dlatego nie znajdę sobie
chłopaka. – uśmiechnęłam się. Mój telefon zadzwonił, a na wyświetlaczu widniał
napis „ PATKA <3”.
– Słucham? – odebrałam od razu.
- Jestem w Gdańsku!!! –
krzyknęła mi do ucha.
- Jednak przyjechałaś na
wakacje?
- Tak! Wbijaj do mnie! I to
już! Rox i Domi chcą cię zobaczyć. CZEŚĆ NATSON!!! – Krzyknęły do telefonu.
- Cześć! – odpowiedziałam. –
Patuś ja teraz za bardzo to nie mogę.
- To my wpadniemy do ciebie.
- Tyle, że nie jestem teraz w
hotelu.
- Pff… Mam w telefonie „
Sprawdź gdzie są twoim znajomi” czy coś w tym stylu. Zaraz cię namierzymy. Pa.
- Zajebiście. – mruknęłam pod
nosem i schowałam telefon to kieszeni.
- Coś się stało? – popatrzył
na mnie.
- Nie nic. – uśmiechnęłam
się. – Tylko możemy nie być sami.
- Już zauważyłaś, że Kurek
idzie za nami?
- Co? – obejrzałam się za
siebie. – Nie chodziło mi o niego. Dzwoniła do mnie koleżanka i powiedziała, że
mnie znajdzie. Jak mrocznie to zabrzmiało. – zaśmiałam się.
- To poznajmy ich ze sobą i
zostawmy. – nachylił się nade mną i szepnął mi to do ucha. Nie powiem serce to
zaczęło mi tak bić, że jakby mogło to wyrwałoby mi się z piersi.
- Dobry pomysł. –
przytaknęłam.
- Wiem. – wyszczerzył się. –
O! Już jesteśmy. – krzyknął uradowany. – Panie przodem. – uśmiechnął się
otwierając mi drzwi.
- Dziękuję. – jejku tu jest
prześlicznie. Dlaczego nie powiedziałam tego na głos? – Jejku tu jest
prześlicznie. – popatrzyłam na niego.
- Mówiłem, że znam
fantastyczne miejsce. – patrząc na to wszystko stwierdziłam, że tu nie pasuję.
Jak usiedliśmy i popatrzyłam w kartę dań to cyferki mnie przeraziły. Dobrze, że
przyszliśmy tylko na kawę.
- Chcesz może jeszcze jakieś
ciasto? – zapytał nie odrywając głowy od menu.
- Sama kawa zdecydowanie mi
wystarczy. – uśmiechnęłam się do niego.
- A ja to bym se wziął ciasto.
– rozmarzył się Bartek.
- Yyyy… - taka była moja
reakcja na jego przybycie. Jakby nigdy nic usiadł sobie z nami i zaczął
przeglądać moją kartę.
- Cześć Natalia! – usłyszałam
głos Patrycji. Chyba nie poznała dwóch panów siedzących razem ze mną przy stoliku.
- Hej! – wstałam i
przytuliłam się do niej. – A gdzie Dominika i Roxana?
- Zostały w domu! – nachyliła
się nade mną. – Bo wiesz przyszli do nich chłopaki. – szepnęła mi do ucha i
zaczęła się śmiać. – Także nie chciałam przeszkadzać, bo tak nie wypada. –
popatrzyła na chłopaków.
- A tak! To jest Piotrek i
Bartek. – uśmiechnęłam się. – A to Patrycja. – ustąpiłam miejsca Patce obok
Bartka, a ja usiadłam obok Piotrusia. Mieliśmy tylko dwa menu, niechętnie
Nowakowski się swoim ze mną podzielił. Od czasu do czasu spoglądaliśmy na
Patrycje i Bartka.
- Ej może zostawimy ich już
samych? – szepnął mi do ucha Pit.
- Myślisz, że już się
wystarczająco dobrze poznali?
- Nie zauważą nawet jak
wyjdziemy. Mówię ci.
- To chodźmy. – wzięłam go za
rękę. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale chyba mu się spodobało, bo odwzajemnił
uścisk. Miał rację! Nikt nie zauważył, że wyszliśmy, ale na wszelki wypadek
zaczęliśmy biec.
- Szybciej! – krzyczał
Piotrek, który był przede mną o dobre kilka metrów, ta kilka… KILKANAŚCIE!
- Człowieku ja nie mam takiej
kondycji. A szczególnie teraz! Nie dawno jadłam obiad! – próbowałam się jakoś
usprawiedliwić.
- To żadna wymówka!
- Nie ma bata już nie biegnę.
– tupnęłam nóżką. Zaczęłam iść powoli nie zwracając na nic uwagi. I patrząc pod
nogi, by tylko nie zobaczyć co zrobił Nowakowski. Okazało się, że szedł w moją
stronę i w tej samej linii co ja, a co za tym idzie nie patrząc gdzie idę
weszłam w niego. – Ała!!! Zrobiłeś to specjalnie.
- Może. – popatrzyłam do góry
i ujrzałam jego piękny uśmiech. Obeszłam go i poczłapałam dalej. – Ej no! –
krzyknął za mną. A ja uśmiechnęłam się pod nosem.
- Idziesz czy nie?!
- Już! – podbiegł do mnie i
koślawo próbował złapać mnie za rękę. O nie Piotrusiu tak nie będzie. Musisz
jeszcze chwilę poczekać. Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się, on także
spojrzał na mnie.
- To gdzie idziemy? –
zaplotłam ręce za plecami.
- Może na molo?
- Dla mnie spoko. – teraz
będzie coś w stylu romantyczna randka po molo. Nieźle to sobie wymyślił muszę
przyznać.
---------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za tak długą przerwę, ale te ciepłe dni trzeba było wykorzystać :D już dziś kolejny mecz! kto się nie może doczekać? damy radę! miłego czytania :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz