Niedługo po tym jak wsiadłam
do samochodu smacznie już chrapałam. Musieliśmy trochę przejechać, a ja miałam
Mariusza zmienić jak będzie zmęczony. Nie wiedziałam jednak, że po przebudzeniu
usnę na dłużej. Przetarłam zaspane oczy i popatrzyłam na Mariusza.
- Zmęczony? – uśmiechnęłam
się. – Zmienić cię? – popatrzył na mnie.
- Jeszcze nie chcę mi się
spać. – uśmiechnął się. Popatrzyliśmy się na drogę, ale dużo nie mogliśmy już
zrobić. W naszą stronę jechał tir. Kierowca chyba zasnął. Mariusz ostro skręcił
chcąc wjechać na drugi pas. Czułam, że uderzy w nas. Pamiętam ten widok bardzo
dobrze, przekleństwo Mariusza, pisk opon i ciemność. Umarłam. Nie? Powoli
otworzyłam ciężkie powieki. Nie mogę się ruszyć! Co się dzieję. Rozejrzałam
się. Mariusz był cały we krwi. Czy on nie żyje?
Tak, patrzy na mnie. Dlaczego nie czuję tego, że trzyma mnie za rękę?
- Natalia? – powiedział
chrapliwym głosem. – Wszystko w porządku? – kiwnęłam głową. – Wszystko będzie
dobrze, zobaczysz. – powieki stały się takie ciężkie. Podnosiłam je z wielkim
trudem. – Nie zasypiaj! Nie! Otwórz oczy! – krzyczał, ale ja nie miałam siły,
żeby go posłuchać. Usłyszałam dźwięki syren, oczu jednak nie otworzyłam, to
było za trudne zadanie.
- Słyszy mnie pani? –
usłyszałam głos mężczyzny.
- Tak. – wyszeptałam.
- Może pani otworzyć oczy? –
kiwnęłam przecząco głową. – Proszę spróbować. – zaczął mnie zachęcać. Powoli
podnosiłam powieki, które mimo moich wysiłków opadały. Nie mogłam ich otworzyć.
Poczułam, że łzy leciały po moich policzkach. – Proszę się nie poddawać. –
znowu podjęłam walkę. Tym razem spróbowałam podnieść je szybciej. Otworzyłam!
Mrugnęłam kilka razy. Nie było koło mnie Mariusza. Trochę się przestraszyłam. –
Bardzo dobrze! Widzi mnie pani?
- Tak. Gdzie Mariusz? –
spytałam ledwo co mówiąc.
- Wszystko z nim dobrze,
proszę się nie martwić.
- Natalia! – usłyszałam jego
głos. Uśmiechnęłam się lekko. – Bądź silna!
- Pomoże nam pani trochę,
dobrze? – kiwnęłam głową. – Proszę popatrzeć na swoje nogi. – moja głowa
posłusznie powędrowała w kierunku moich nóg. I zamarłam.
- One, one są zmiażdżone. –
wyszeptałam, przez łzy.
- Spokojnie, proszę się nie
denerwować. Przykryjemy teraz panią kocem i przetniemy blachę, dobrze?
- Tak. – od tułowia po samą
głowę znalazłam się pod kocem.
- Proszę tylko nie usypiać.
- usłyszałam wielki hałas, który na
chwilę mnie ogłuszył. Znowu zamknęłam oczy i chyba usnęłam, chociaż obiecałam,
że tego nie zrobię. To było jednak silniejsze ode mnie.
Było
chyba dobrze. Czułam, że ktoś trzyma moją rękę. Miałam założone coś na twarzy,
chyba maskę tlenową. Jak przez mgłę, zobaczyłam siedzącego obok Mariusza.
Płakał, czułam jak jego łzy spadają na moją rękę. Czułam jak ją całuję i coś
szepcze:
- Piotrek mi nie wybaczy,
nigdy. – uścisnęłam jego dłoń. Popatrzył na mnie i pogłaskał po głowię. –
Wszystko będzie dobrze. – uśmiechnął się na siłę. Wiedziałam, że coś jest nie
tak, już podczas wyciągania z samochodu. Zamknęłam oczy. Tysiące myśli krążyły
po głowie.
- Nic nie mów Piotrkowi. –
wyszeptałam przez coś blokowana.
- Nic już nie mów. – złapał
mocniej za rękę. – Obiecuję, że nie powiem. – oczy znowu się zamknęły i
słyszałam tylko krzyki.
- Tracimy ją! Proszę odejść!
Proszę się odsunąć! – wszystko zgasło.
Oczami Mariusza
Ona umiera na moich oczach, a ja nie mogę jej pomóc. Co ze mnie za przyjaciel? Usiadłem trochę dalej jak prosił mnie lekarz. Mija minuta reanimacji i nic, druga, trzecia to koniec, koniec. Umarła. Nie! Wraca tętno, wraca. Już ją mają! Mają ją! Teraz poleciało kilka łez szczęścia. Żyję, Boże kocham cię. Dziękuję! Zacznę chodzić do kościoła! Ja płaczę jak dziewczyna, ale mam powód. Ona żyję! Ja pierdole! Jakie my mamy szczęście, że żyjemy! Kocham życie! Tylko żyj Natalia! Proszę! Usiadłem znowu koło niej i złapałem za rękę tym razem się nie obudziła.
Oczami Natalii
Umarłam? Nie czuję, ból. Żyję! Chciałam podnieść rękę,
ale coś mi na to nie pozwalało. Otworzyłam oczy i oślepiło mnie białe światło.
Mrugnęłam kilka razy, oczy przyzwyczajały się powoli do widoków obok mnie.
Popatrzyłam na pomieszczenie. Było bardzo przestronne. Stało w nim tylko jedno
łóżko, moje. Obok mnie z lewej strony była szafka. Leżało na niej dużo rzeczy.
Po prawej stronie stało wiele urządzeń, które cały czas pikały. Dopiero teraz
zauważyłam, że jestem do nich podłączona. Znowu chciałam podnieść rękę, ale bez
skutku. Nie mogłam się też podnieść, każdy nawet najmniejszy ruch powodował
ogromny ból w całym ciele. Był nie do wytrzymania. Jakimś cudem z mojego gardła
wydarł się cichy krzyk. Poczułam, że w końcu mogę poruszać ręką. Ujrzałam… Pita?
Przecież Mariusz obiecał! Obiecał mi, że nic mu nie powie! Poczułam jak po
policzkach płyną łzy.
- Nie płacz kochanie. –
uśmiechnął się. Widziałam jego oczy. Były całe czerwone. Ile on tu mógł
siedzieć? Ile spałam? Dlaczego on tu jest? Gdzie Mariusz? Drzwi od sali
otworzyły się
- Musi pan na chwilę wyjść. –
zorientowałam się, że przyszedł do mnie lekarz. Piotrek pocałował mnie w rękę i
wyszedł. – Dzień dobry. – uśmiechnął się. Był dosyć młody. Miał bardzo ładny
uśmiech, nie był za wysoki. Włosy były trochę dłuższe od Pita i brązowe. –
Muszę teraz coś sprawdzić, proszę się nie denerwować. – odkrył moje nogi.
Zauważyłam, że są całe zabandażowane. Chciałam coś powiedzieć, ale zapomniałam,
że nie mogę. Zaczęłam się dusić, cała trząść i znowu ciemność. – Pani Natalio!
Słyszy mnie pani? – potrząsnęłam głową i popatrzyłam na niego przymrużając
oczy. – Może już pani mówić. – uśmiechnął się. – Proszę. – przełknęłam ślinę i
otworzyłam usta, musiałam kaszlnąć.
- Czy będę mogła chodzić? –
cicho coś z siebie wydusiłam, a w oczy zaczęły szczypać łzy.
- Spokojnie operacja poszła
bardzo dobrze. Bardzo się staraliśmy i wszystko poszło doskonale. To nic, że
nie będzie pani nic czuła, ale to tylko chwilowe. Wróćmy do sprawdzania. Ukuję
panią lekko, a pani mi powie, czy coś czuję, dobrze? – spojrzał na mnie.
- Tak. – wychrypiałam.
Jęknęłam cicho. – Miało być lekko! – powiedziałam trochę głośniej.
- Przepraszam. – powiedział trochę
zaskoczony.
- Ma pan zimne ręce. –
uśmiechnęłam się. Popatrzył na mnie, a oczy to mu mało co z orbit nie wyleciały.
- Czuję to pani?
- Nie, o tak mi się
powiedziało. – wywróciłam oczami.
- Dziwne. – tyle usłyszałam z
jego ust.
- To chyba dobrze, nie? –
popatrzyłam na niego.
- To wyśmienicie! – krzyknął.
– A jak się pani czuję?
- Natalia. – ledwo co
podniosłam rękę i podałam mu. Popatrzył na nią trochę krzywo i uśmiechnął się.
- Bartek. – uścisnął moją
dłoń.
- Mam jeszcze jedno takie
malutkie pytanie.
- Słucham. – odpowiedział
grzecznie.
- Ile spałam?
- Półtora miesiąca. – no to
tym mnie zaskoczył. Minę musiałam mieć niezłą. – Dobrze, ja już muszę iść.
Jeszcze dzisiaj mnie pani, to znaczy jeszcze mnie dzisiaj zobaczysz. – wyszedł.
Widziałam jak rozmawia z Piotrkiem. Uśmiechnęłam się pod nosem widząc ten
widok. Bartek mógł mieć góra metr osiemdziesiąt, przy Piotrka dwóch z haczykiem
wyglądało to komicznie. W końcu zobaczyłam jak kieruję się w moją stronę.
- Cześć kochanie. –
zobaczyłam w jego oczach łzy. – Tak strasznie się o ciebie bałem. – pocałował
moją rękę.
- Piotruś. – siłą woli moja
rękę znalazła się na jego policzku. Przytulił się do niej i zamknął oczy.
- Przez Mariusza nic nie
wiedziałem. – głos mu się łamał. – Powiedział mi dopiero po Lidze Światowej.
- Dobry z niego przyjaciel. –
uśmiechnęłam się. – Nie chciałam, żebyś wiedział. Nie chciałam, żebyś siedział
tutaj cały czas. W końcu jesteś siatkarzem, kochanie. Grasz nie tylko dla
siebie, grasz też dla milionów ludzi. Grasz dla mnie. To twoje całe życie. Nie
chcę ci go zmarnować.
- Nie mów już nic. – przerwał
mi, a na jego policzkach pojawiły się łzy. – Ty jesteś moim całym światem. Nie
wiem co bym zrobił jakby ci się coś stało. Chyba nie wytrzymałbym. Kocham cię
tak bardzo! – krzyknął i przytulił się do mnie. Z wielkim wysiłkiem podniosłam
drugą rękę i głaskałam go po plecach.
- Już wszystko, dobrze. –
pocałowałam go w głowę. – Już dobrze. – powtórzyłam. – Lepiej opowiadaj o LŚ.
- Pierwsze miejsce. –
powiedział bez większego entuzjazmu.
- Były zegarki? –
uśmiechnęłam się.
- Tak, nawet jeden dla ciebie
kupiłem.
- Czy ja o czymś nie wiem? –
podniosłam jedną brew.
- Zostałem najlepiej
blokującym! – krzyknął i znowu się do mnie przytulił.
- Jestem z ciebie taka dumna.
A powiedź mi. – popatrzyłam na niego. – Żadna cię nie podrywała?
- Daj spokój. – machnął ręką.
- Znaczy tak! Wiedziałam! Mój
mały biedny Piotruś sobie nie poradzi.
- Mały, biedny? – uśmiechnął
się.
- Tak bardzo cię kocham. –
nasze spojrzenia się spotkały. – Pocałuj mnie. – wyszeptałam. Nasze usta się
spotkały. Jak ja na to długo czekałam.
- O to ja widzę może nie będę
przeszkadzał! – krzyknął za nami tak bliski mojemu sercu głos.
- Mariusz idioto! –
krzyknęłam na niego. – Tak się cieszę, że nic ci nie jest! Chodź tu. –
przywołałam go gestem ręki. – Tak się cieszę. – przytuliłam się do niego. – Ale
to nie zmienia faktu, że jesteś idiotą.
- Przyprowadziłem kogoś. –
uśmiechnął się, a w drzwiach ujrzałam Szymona. Jak bym mogła to wstałabym i
rzuciła mu się na szyję. Mariusz podjął rozmowę z Nowakowskim, już się boję jej
skutków. Uśmiechnęłam się do Pałki, który nie pewnym krokiem znalazł się koło
mnie.
- Tęskniłam. – przytuliliśmy
się.
- Ja też. – powiedział
nieśmiało.
- Piotruś!
- Tak? – odwrócił się w moją
stronę.
- Ledwo stoisz na nogach. –
podpierał się o moje łóżko, by czasami się nie wywalić.
- No nie przesadzajmy. –
uśmiechnął się.
- Przecież widzę. Jadłeś coś
w ogóle?
- Nie. – spojrzał na podłogę.
- No ja nie wytrzymam. Marsz
do domu coś zjeść i spać.
- Ale…
- Żadne, ale jeszcze
popadniesz w jakąś chorobę. – westchnęłam. – Zrób to dla mnie, proszę.
- Dobra, ale jak tylko się
wyśpię to przyjadę do ciebie. – pocałował mnie w czoła.
- Będę czekała. –
uśmiechnęłam się i odprowadziłam go wzrokiem.
- Coś ty dziewczyno ze sobą
zrobiła! – ta, jak ja go kocham.
- A tak jakoś wyszło. –
uśmiechnęłam się.
- Nawet nie wiecie jak za
wami tęskniłem. – oparł ręce o biodra.
- Te nie przesadzaj. To, że
ty jesteś gejem to okey, ale mnie do tego nie mieszaj. – Mariusz odsunął się od
niego.
- Jak ja za tym tęskniłam. –
wybuchłam śmiechem.
-------------------------------------------------------
I pechowa trzynastka :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz