Chciałam się stąd jak
najszybciej zmyć. Jednak ja to mam pecha.
- Chciałabyś może ze mną
zatańczyć? – uśmiechnął się zalotnie Bartman, a wszystkie wiemy jak on potrafi
się uśmiechać.
- Jasne. – podałam mu rękę.
Co miałam zrobić? Powiedzieć mu, że nie sorry, ale już wychodzę, bo mój były
przyszedł tu z jakąś farbowaną Barbie. Tańczyć to on potrafi świetnie, nie
chciałam schodzić z parkietu. Może i by się udało jednak…
- Odbijany! – usłyszałam ten
znienawidzony głos.
- Tak, więc zostawiam cię w
jego rękach.
- Nie! Nie będę z tobą
tańczyła! Co ty sobie wyobrażasz?! Przychodzisz tutaj z tą dziewczyną i jeszcze
masz czelność podejść do mnie?! No masz tupet!
- Natalia, proszę.
- O nie! Ja nie jestem głupia
Hubert! Zostaw mnie!
- No nie dramatyzuj. – złapał
mnie za rękę.
- Nie dotykaj mnie! – on
jednak nie dawał za wygraną.
- Powiedziała ci chyba żebyś
odpuścił. – wtrącił się Zibi.
- Nie odzywaj się, to nie
twoja sprawa. – odpowiedział oschle Hubert.
- No tak nie będziemy
rozmawiać. Jeśli chodzi o to jak traktujesz kobietę to akurat jest sprawa
każdego tu obecnego. Ona nie jest jakąś zabawką, mówi nie to znaczy nie. –
zadziwiła mnie jego odpowiedź.
- Widzę, że skończyliście
tańczyć. – uśmiechnął się Kurek. – To może w końcu i ja spróbuję. – popatrzył
na mnie.
- Czemu nie? Chodźmy. –
wzięłam go za rękę.
- Nigdzie nie idziesz. – nie
chciał jednak odpuścić. Znowu złapał mnie za rękę.
- Nie jestem już twoją
dziewczyną, kochanie. – wyrwałam się.
- Czy to nie ten chłopak, co się całował na
telebimie? – odwrócił się.
- Ta, on.
- Znaczy to on, a okey.
- Co?
- Nie nic. – uśmiechnął się.
– Lubisz tańczyć?
- Kocham. Taniec to całe moje
życie. – na mojej twarzy pojawił się
lekki uśmiech. – Jestem baletnicą. – jego mina mówiła sama za siebie. –
Niestety moja pasja idzie na drugie miejsce, razem z siatkówką. – zaczęła się
wolna piosenka, więc mieliśmy czas na rozmowę.
- Dlaczego? – cały czas
czułam, że chcę złapać kontakt wzrokowy.
- Studia, mój drogi. –
odważyłam się popatrzyć do góry. Jego oczy były inne niż Huberta. Takie
troskliwe, miłe, ciepłe. Widać, że chciał mi jakoś pomóc, ale nie wiedział jak.
- Czy marzenia nie są
ważniejsze?
- Teoretycznie tak, ale
praktycznie nie jest to takie łatwe.
- To ci pomogę!
- Wątpię, czy cokolwiek się
zmieni. – spuściłam głowę i nieśmiało oparłam ją o jego tors. Chyba mu się to
spodobało.
- Jeśli chodzi o marzenia to
zawsze warto o nie walczyć. – oparł swoją głowę o moją i przytulił się do mnie.
- Wiem, tylko moim marzeniem
od dziecka było zostanie prawnikiem. Zawsze chciałam pomagać ludziom. A
szczególnie, gdy w mojej rodzinie pojawiła się nie przyjemna sytuacja. Tak,
tylko po co ja to tobie mówię. Pewnie mało cię to obchodzi.
- No żebyś się nie zdziwiła.
– uśmiechnął się. – Może kiedyś mi pomożesz.
- Jeśli tego będzie wymagała
sytuacja.
- No dobra, koniec pieszczot!
– wrzasnął Kubiak. – Odbijany! – dzisiaj chyba nie dadzą mi spokoju.
- No więc. – zaczął rozmowę.
– Czy Szymon to twój chłopak?
- Widzę, że nie owijasz w
bawełnę. – uśmiechnęłam się. – Nie to tylko dobry znajomy.
- Tak! Jak chcesz się czegoś
dowiedzieć to wal do Dzika!
- Zapamiętam to sobie.
Zobaczysz będziesz miał mnie dosyć!
- Ciebie to chyba jednak
nigdy nie będę miał dosyć. – łał. Dostać taki komplement od faceta, którego w
ogóle nie znam, to jest coś. Chyba, a raczej na pewno się zarumieniłam. - O czy
pani się rumieni? – zapytał „zdziwiony”.
- Dostać komplement od
takiego pana, to zaszczyt.
- Nie przesadzajmy. –
zarzucił grzywą. - Na długo zostajesz w Gdańsku?
- Miałam zostać dłużej, ale
sytuacja się skomplikowała i wyjeżdżam za 2 dni.
- To znaczy, że nie pójdziesz
ze mną na kolację? – zapytał z nutką nadziei.
- Czy mam to odczytać jako
propozycję? – uniosłam brwi.
- Oczywiście! To jak? Dasz
się zaprosić?
- Z chęcią.
- To co jutro?
- Gdzie i o której?
- Widzę, że jesteś konkretna.
Lubię takie. – uśmiechnął się. – No skoro mieszkamy w jednym hotelu to może po
ciebie wpadnę. Hmm?
- Tylko, że moje miejsce
zamieszkania na razie nie jest bliżej określone.
- Jednakże musisz gdzieś
spać. Czyż nie? – próbował udawać mądrego.
- Ależ oczywiście, tylko w
tym jest problem, że jeszcze nie wiem gdzie. – moje usta wygięły się w
podkuwkę.
- Zawsze możesz spać ze mną!
- Dziwnie to zabrzmiało. –
zaczęliśmy się śmiać.
- Tylko ci jedno w głowie. –
wywrócił oczami.
- Wypraszam sobie! –
strzeliłam focha.
- No już, przepraszam. –
przymilał się, ale nie dawałam za wygraną. – Co mam zrobić, uklęknąć? –
uśmiechnęłam się cwaniacko. – Dobra! – wzruszył ramionami i zrobił to! Klęczał
przede mną. – Czy teraz mi wybaczysz?
- Tak! – kucnęłam koło niego
i przytuliłam się. – Dziękuję. – szepnęłam mu do ucha. – Muszę już iść! Do
jutra. – pocałowałam go w policzek. Co ja robię? Poszłam w stronę Szymona,
który nie odrywał wzroku od siedzącego nie daleko niego Huberta.
- Hej! Poczekaj! –
uśmiechnęłam się pod nosem i odwróciłam.
- Może dasz mi swój numer? –
uśmiechnął się zalotnie.
- Daj telefon. – bez namysłu
wyciągnął urządzenie z kieszeni. – O widzę, że jakaś Monika się do ciebie
dobijała. – wskazałam na wyświetlacz. – Może jednak odwołamy tą kolację. –
oddałam mu telefon. – To cześć. – odwróciłam się. Zrobiło mi się trochę smutno,
w sumie to nie wiem dlaczego. W końcu to tylko kolacja, ale tak dobrze mi się z
nim rozmawiało. Co ja sobie myślałam siatkarz, to za wysoki próg jak dla mnie.
Głupia!
- To nie jest moja
dziewczyna, już nie. – spuścił głowę. Co ich tak wszystkich wzięło na zmianę
statusu z „ w związku” na „wolny” w sumie ja też zaliczam się do tych osób.
Westchnęłam.
- Widać, że jej zależy. Może powinieneś
dać jej drugą szanse. – w sumie nie wiem dlaczego nalegałam żeby do niej
wrócił. Popatrzyłam na niego. Był idealny. Wysoki, dobrze zbudowany brunet, o
pięknych błękitnych oczach, które właśnie teraz spotkały się z moimi.
- Nie po tym co zrobiła. –
domyśliłam się, że chodzi o zdradę. Dlaczego mając takiego faceta zrobiła coś
takiego?
- Widzę, że jedziemy na
jednym wózku. – wymusiłam uśmiech.
- Drink dla pani! – wrzasnął
za mną Kurek. Oderwałam wzrok od sylwetki Kubiaka i popatrzyłam na pana za mną.
- Chcesz mnie upić? – nie
miałam ochoty na picie. Najchętniej to siadłam bym na sofie owinięta kocykiem z
kakałkiem w ręku i dobrą książką, a może włączyłabym sobie jakieś romansidło, z
Kubiakiem u boku. Co? Otrząsnęłam się.
- Może. – uśmiechnął się cwaniacko.
- Bartek my rozmawiamy. –
wtrącił Dziku.
- No i?
- Nie mógłbyś odpuścić?
- Nie ma mowy. – uśmiechnął
się. I panowie zaczęli się kłócić. Korzystając z chwili nie uwagi uciekłam do
Szymona.
- Dostałeś drinka od Kurka.
Masz! – podałam mu szklankę.
- Co jest? – popatrzył na
mnie.
- No właśnie sama nie wiem. –
usiadłam obok niego. – Czy to możliwe, a nieważne. – machnęłam ręką.
- Nie no mów. – zachęcał
mnie.
- To nic takiego. –
uśmiechnęłam się. – Idziemy?
- Najpierw wypił drinka i
chyba nie zapomniałaś, że wiszę Ci kolejkę. – uśmiechnął się.
- Pamiętam. – westchnęłam.
- Wiesz co ci powiem? – nie
czekając na moją odpowiedź, dokończył. – Podobasz się Kubiakowi i Kurkowi też,
a wiesz co jest najgorsze? – kiwnęłam przecząco głową. – Że ja z nimi nie mam
szans. – no to mnie zaskoczył. Popatrzyłam na niego. Był trochę speszony tą
całą sytuacją. Poczułam, że chcę mi się płakać. – Ej, ale nie płacz mi tu. –
pocałował mnie w czoło. – Napijmy się!
- Dlaczego? – po moim
policzku spłynęła pojedyncza łza.
- Proszę nie rozmawiajmy o
tym teraz. Patrz pani nam nalała. – próbował zmienić temat.
- Szymon! – złapałam go za
rękę i popatrzyłam prosto w oczy.
- Nie patrz tak na mnie. Ja
po pijaku mówię różne dziwne rzeczy. – uśmiechnął się i podał mi kieliszek.
- Tak upij mnie żebym o tym
wszystkim zapomniała. – wzięłam kieliszek. – Ja poproszę jeszcze jeden. – znowu
przechyliłam kieliszek. – A co mi tam raz się żyję! To jeszcze raz. – nie wiem
kiedy język zaczął mi się plątać.
- Tej pani już nie lejemy! –
wrzasnął Marcyniak, nie wiadomo skąd wziął się koło mnie. – Idziemy do domu!
Zostawić was na chwilę to uchleją się jak świnie. – mruczał pod nosem.
- Ja jestem trzeźwa! –
zdeklarowałam się.
- Właśnie widzę. Choć Szymuś
idziemy.
- Ja zaraz dojdę! – wrzasnął.
Oczami Szymona
Zawołał mnie do siebie Michał Kubiak i nie wiem czemu
podszedłem do niego.
- Ej młody, gdzie ona nocuję?
– zapytał trochę przybity.
- Na razie u nas w pokoju. –
odpowiedziałem oschle. – Bo co?
- Muszę z nią porozmawiać i
coś wytłumaczyć. Jak będzie pamiętała. – uśmiechnął się. – Tak dokładniej to
pod, który numer mam się wybrać? – w sumie to chyba mogę mu powiedzieć. Niech
sobie z nim życie ułoży i wszyscy będą szczęśliwi. Wszyscy? Ja, Kurek, Bartman,
Nowakowski i na pewno Marcyniak nie, ale skoro ona będzie z nim szczęśliwa to
ja chyba też. Zawsze mogę na nią czekać. – Ej?! – machnął mi ręką przed oczami.
– Coś nie tak?
- Nie wszystko w porządku.
Dzięki. – uśmiechnąłem się. – Przyjdź pod numer 56.
- Wielkie dzięki młody. –
właśnie młody. Przecież mam tyle lat co ona, a na dodatek jestem od niej
młodszy. Czekaj. Przecież ja mam dziewczynę! Tak zapomniałem, że jestem z nią
pokłócony. Jak mogłem z nią tyle wytrzymać. Przecież ona nienawidzi siatkówki.
Nie to co Natalia. Westchnąłem. Wszystko było po tej stronię żebym jednak z nią
był, ale ja nie mogę. – Ej młody, ja nie chcę nic mówić, ale ten gościu z pod
ściany się bacznie ci przygląda. – zaśmiał się. Popatrzyłem w jego stronę i to
był błąd. Posłał mi oczko i chyba zamierzał podejść.
- To ja już chyba pójdę. – zacząłem
się śmiać.
- No cześć.
----------------------------------------------------------------------------------------
No i czwóreczka :D jeszcze raz proszę o komentowanie :) bo naprawdę nie wiem czy ktoś czyta ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz