Gdy Szymon wyszedł
wyobraziłam sobie jakby wyglądało moje życie z Nowakowskim. Czy dobrze będzie
jak go tak zmienię? A może nie powinnam z nim być. Tysiące myśli krążyły po
mojej głowie. Skończyłam wkładać wszystkie rzeczy do walizki, zamknęłam ją i
położyłam się żeby to wszystko jeszcze raz dokładnie przemyśleć.
- Idziemy stąd! – krzyknął
Szymuś wpadając do pokoju.
- Gdzie? – podniosłam się.
- Jak to gdzie? Na obiad. –
popatrzył na mnie jak na jakąś psychicznie chorą. – No ruszaj dupsko, bo nam
wszystko wyjedzą.
- Już. – odpowiedziałam
niechętnie i zaczęłam wlec się w stronę drzwi.
- A tak poza tym to wiem
gdzie mieszka Piter. – uśmiechnął się od ucha do ucha. Wydaję mi się czy on się
cieszy bardziej niż ja? Tak cieszy się bardziej niż ja. – Co jest?
- No, bo on taki jest
nieśmiały. Czy jak będzie ze mną to się nie zmieni? Nie chcę go zmieniać, bo
stanie się kimś kim nie jest, a wtedy to już nie będzie ten sam nieśmiały
Piotruś co kiedyś. – skończyłam mój wywód.
- Może to mu wyjdzie na
dobre. A zresztą nie przejmuj się tym teraz. Będziesz się przejmowała jak z nim
będziesz. – znowu zobaczyłam banana na jego twarzy.
- Może masz racje.
- No pewnie, że mam. Ja
zawsze mam! – krzyknął.
- Nie byłabym tego taka
pewna. – popatrzyłam na niego.
- Co ty powiedziałaś?
- To co słyszałeś! – zaczęłam
się śmiać i biec, bo on zaczął mnie gonić.
- Chodź tu!
- Chciałbyś!
- Zobaczysz zaraz dostaniesz.
– brakowało mi tej spontaniczności. Hubert zawsze robił to co uważał za słuszne
nie zwracał uwagi na to czy ktoś coś mu powie czy też nie. Szymon tak bardzo mi
go przypominał. Może dlatego tak się do niego przywiązałam. Przy tych
rozmyślaniach potknęłam się o swoją nogę i jak nie trudno się domyślić
wylądowałam ma podłodze.
- Nic ci nie jest. – Szymon
zaraz był koło mnie.
- Nie nic. – uśmiechnęłam się
i popatrzyłam mu w oczy. Nie wiem dlaczego, ale zachciało mi się płakać.
- Na pewno nic się nie stało?
- Na pewno. – uśmiechnęłam
się i wstałam.
- Skoro nic ci nie jest… -
przeciągnął. – To teraz dostaniesz. – oczywiście już miałam zaciesz. A jeszcze
większy jak mój bff wziął mnie na ręce i przerzucił przez ramię.
- No dobra przepraszam! –
zaczęłam krzyczeć, gdy już dochodziliśmy do stołówki. – Zawsze masz rację!
- Teraz to sobie możesz. –
zaczął się śmiać. – Narobię ci takiego obciachu, że przez miesiąc się nigdzie
nie pokażesz.
- Obawiam się, że twój plan
się nie powiedzie. – odparłam ze spokojem.
- To niby dlaczego?
- Bo jutro już mnie tutaj nie
będzie.
- No tak. – odpowiedział
trochę ciszej. – Ale dzień jest jeszcze długi. Dobra wystarczy tego noszenia.
Ciężka jesteś wiesz?
- Dzięki. – zaczęłam się
poprawiać.
- Jakie to uczucie być w
najlepszym programie o siatkówce? – podbiegł do nas Igła ze swoją kamerą.
- Pozdrawiam mamę i tatę. Nie
oglądajcie tego. Dobranoc. – uśmiechnęłam się.
- Ej to nie tak miało być! –
krzyknął niczym mała dziewczynka.
- A więc jak?
- No ja ci zadaję pytanie, a
ty mi na nie ładnie odpowiadasz.
- Przecież odpowiedziałam.
- Ale nie tak jak trzeba! –
tupnął nóżką.
- Czuję się naprawdę
zajebiście będąc w tym programie. Może być?
- Użyłaś niecenzuralnego
słowa.
- Lepiej nie potrafię.
- Chodź tu Piotruś i pokaż
jak to ma być!
- Dlaczego on?! – krzyknął
Bartek.
- Bo ty się do tej roli nie
nadajesz. – nawet nie wiem kiedy pojawił się koło nas Nowakowski.
- Co mam mówić. – spytał
patrząc w podłogę. Krzysiu teatralnie odchrząknął i zaczął zadawać dziwne
pytania na które chyba nie oczekiwał odpowiedzi.
- No dobra, a teraz do
rzeczy. Ja zadam ci pytanie a ty na nie odpowiesz, ok? – ostateczne pytanie.
- Nie jestem głupi Krzysiek.
– środkowy zmierzył wzrokiem naszego kochanego Libero.
- Czasami… - uśmiechnął się.
– Dobrze, a teraz pierwsze pytanie. Jakie to uczucie być w najlepszym programie
o siatkówce?
- Czuję się bardzo
wyróżniony, chociaż w sumie to nie, bo jestem siatkarzem i z twoją kamerą
Krzysztofie mam do czynienia codziennie, więc już się przyzwyczaiłem.
- Cięcie! – wrzasnął już
trochę zdenerwowany. – Nie kochacie mnie. – popatrzył na nas z wyrzutem. – To
takie niesprawiedliwe.
- Bardzo. – Piotrek zakończył
jego monolog.
- Czy ja już mogę iść coś
zjeść? – spytałam o pozwolenie.
- Tak idź. Zostaw mnie tu
samego na pastwę losu.
- Okey. To cześć! – krzyknęłam
i poszłam w stronę jedzenia, które już mnie wołało
‘zjedź mnie, zjedź mnie!’
- Chodź tu! – krzyknął
Szymon. Dokładnie nie mogłam określić jego położenia. Dopiero kiedy zaczął mi
machać, zorientowałam się, że siedzi razem z siatkarzami. Ja to mam szczęście.
Teraz mnie będzie nagrywał jak jem. Chciałam usiąść nie zauważona, niestety
siedziałam przecież koło Szymusia.
- Ej chłopaki! – wydarł się
na całą jadalnie. – Tak w ogóle to jest Natalia. – zajebiście. Ja go kiedyś zabiję jak Boga Kocham .
Wszystkie oczy w jednej chwili były zwrócone na mnie.
- Cześć. – uśmiechnęłam się.
Trzeba zrobić dobre pierwsze wrażenie. Tylko się nie zbłaźnij i nie palnij
niczego głupiego. Spokojnie to tylko ludzie. Ta mogłam sobie tak powtarzać, a
moje serce i tak waliło jak oszalałe. Nigdy nawet sobie nie wyobrażałam, że
mogłabym jeść obiad w towarzystwie siatkarzy. A tak siedziałam koło Pita,
szczęście? Nie Szymon. Usiadł specjalnie koło niego i czatował żeby nikt nie
usiadł, bo było jeszcze jedno wolne miejsce, dla kogo? No oczywiście, że dla
mnie. Tak, więc usiadłam sobie grzecznie między Piotrkiem, a Szymusiem. I nie
chcący, ta nie chcący podsłuchałam rozmowę chłopaków.
- Ej to nie ta dziewczyna co
o niej Pit cały czas gada? Ej pacz zrymowało mi się. – zaklaskał w dłonie Zati.
- Nie zrymowało się w ogóle.
– zmierzył go wzrokiem Kosa. – I tak to ona. – uśmiechnął się.
- Ładna jest. – popatrzył na
mnie, a ja starałam się udawać, że nic nie słyszałam.
- Dobra cicho, bo jeszcze
usłyszy. – szturchnął go Grzesiek.
- Smakuję ci obiad? – zagadał
nieśmiało Nowakowski.
- Tak. – uśmiechnęłam się.
- Chyba jednak nie. Nic nie
zjadłaś prawie.
- Oj, bo gorące. Smakuję. Lepszego pewnie nie
ugotuję i będę musiała na miasto wychodzić jeść i przytyję. – westchnęłam.
- Tobie to chyba nie grozi. –
spuścił głowę.
- No nie przesadzajmy. Nie
jestem znowu taka chuda.
- Ale ćwiczysz. – podniósł
głowę i popatrzył na mnie.
- Jak się zacznie sezon to
zacznę ćwiczyć.
- Grasz w siatkówkę? – ożywił
się.
- Tak. Jestem przyjmującą.
Wiem, że nie widać po wzroście tego, ale mam niezły wyskok i przyjęcie też mi
nieźle idzie. A poza siatkówką ćwiczę balet.
- Wiedziałem! – uśmiechnął
się. – Świetnie tańczysz. – powiedział już mniej odważnie.
- A właśnie! Chyba obiecałam
ci, że się jakoś odwdzięczę za ten portfel. To co pójdziesz ze mną na kawę? –
zapytałam trochę zdenerwowana. Nie wiedziałam co może powiedzieć.
- Z chęcią. – popatrzył mi w
oczy i zaraz znowu spuścił głowę.
Oczami Piotrka
To chyba najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Jak bym mógł
to skakał bym z radości. Pamiętacie tą dziewczynę co tańczyłem z nią na
dyskotece? Idę z nią na kawę. Tylko jak ja mam się zachować. Przecież nie dam
rady. Ja nie dam? Muszę! Muszę i nie ma innej możliwości. Tak, postanowione idę
z nią na kawę. Najwyżej się zbłaźnie, ale w jakim towarzystwie.
----------------------------------------------------------------------------------
Jest i następny :)
kiedy bedzie następny ? :P
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest super ;))
dziękuję :)
Usuń