Weszliśmy do mojego jakże
pięknego pokoju. Łóżka były nie pościelone, po podłodze walały się rzeczy
Mariusza i ostatnie nie spakowane moje. Jakoś mi to nie przeszkadzało Piotrkowi
raczej też nie. Co tam rzeczy skoro mogłam go tyle nie widzieć.
- Piotruś. Ja będę tęskniła.
– przytuliłam się do środkowego.
- Przecież zobaczymy się
jeszcze. – i mówi to ten co sam wczoraj ryczał jak dziewczynka. – No już nie
płacz. – otarł moje policzki. – Chcę zapamiętać cię radosną. – uśmiechnął się.
- Ale ja nie umieram. –
zaśmiałam się. – A poza tym wczoraj ty też… - nie dokończyłam. Nowakowski był
taki delikatny, we wszystkim co robił. Całował tak jakbyśmy się mieli nie
zobaczyć już nigdy. Namiętnie, delikatnie i długo. Dla mnie mogło trwać to bez
końca. Dla niego chyba też. Jest zdecydowanie inny od wszystkich. Całując się z
Hubertem albo chociażby z Michałem, pewnie dążyli by do jednego, ale nie on. Oderwaliśmy
się od siebie. Odruchowo popatrzyłam w dół. Jego ręka dotknęła mojego podbródka
i podniosła go do góry. Zatraciłam się w jego cudownych niebieskich oczach.
- Kocham cię. – cichy szept
tych słów sprawił, że po plecach przeszły mi ciarki, a do oczu napłynęły łzy.
Złapałam jego głowę w swoje dłonie i miziałam policzek.
- Też cię kocham. – zaplotłam
ręce na jego szyi, a z oczu poleciały pojedyncze łzy. Poczułam, że chyba
pierwszy raz powiedziałam to komuś szczerze. Popatrzyłam na niego jego oczy
były zaszklone, aż w końcu z prawego oka poleciała łza. Otarłam ją opuszkiem
palca, a potem pocałowałam jego policzek. Przyciągnął mnie do siebie mocniej i
znowu pocałował. Jego pocałunki stawały się coraz bardziej zachłanne, nie
przeszkadzało mi to. Nie pozostawałam mu dłużna. Rękami przeczesywałam mu
włosy, on swoimi błądził po moich plecach. Odrywając się przygryzałam jego
dolną wargę. Uśmiechnął się słodko.
- Będzie mi cię naprawdę
brakowało. – patrzył mi w oczy. Położyłam palec na jego ustach.
- Nic nie mów. – szepnęłam. –
Nacieszmy się tą chwilą. – ugryzłam mu ucho. Zarumienił się i pokiwał głową.
Zaczął całować moją szyję, delikatnie i z umiarem. Jego ręce nie śmiało
zjeżdżały w stronę mojej pupy. Z moich ust wydobył się lekki odgłos rozkoszy.
Wziął mnie na ręce i pocałował. Zaczął kierować się w stronę drzwi, oparł mnie
o nie i nie przestając całować przekręcił kluczyk. Zaplotłam swoje nogi mocniej
na jego biodrach i ściągnęłam jego koszulkę. Odwrócił się i szybkim krokiem
podszedł do łóżka opadając na nie. Z ust wydobył się cichy jęk. Czy tego
właśnie chcę? Chyba tak. Kocham go. Popatrzyłam na niego.
- Coś nie tak? –
przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam. Zrozumiał to doskonale. Delikatnie
zaczął ściągać moje spodenki. Serce zaczęło szybciej bić, a w głowie miło szumiało,
pustka. Całując go, koślawo rozpięłam jego pasek. Nie potrafiłam robić tego tak
jak on. Jeszcze nie. Rozpięłam guzik i powoli
pozbyłam się jego spodni.
- Jesteś pewna, że tego
właśnie chcesz? – kiwnęłam twierdząco głową i uśmiechnęłam się.
- Czy to boli? – spojrzałam
na niego nieśmiało.
- Spokojnie, wszystko będzie
dobrze. - Pocałował mnie w czoło. Uśmiechnęłam się i pozwoliłam mu wrócił do
poprzednich czynności. Zaczął całować szyję schodząc coraz niżej, piersi, potem
brzuch. Pozbył się bielizny górnej jak i dolnej. Pocałował namiętnie. Wszystko
robił tak jakby bał się, że coś mi zrobi. W końcu poczułam go w sobie.
Krzyknęłam przygryzając wargi. Uśmiechnął się i pocałował mnie. Nasze oddechy
były coraz szybsze. Cicho jęczałam, jego dłoń odnalazła moją. Złapał ją i
ścisnął mocno. Popatrzyłam na niego, przyspieszył tępo. Pisnęłam głośno, potem
zatraciłam się w pocałunku. Kropelki potu pojawiały się na naszych ciałach.
Oddech coraz szybszy, jego zwinne ruchy, moje krzyki. Zapomniałam o całym
otaczającym nas świecie. Kochałam go, kochałam jak głupia. Przecież nie znam
go, a czuję do niego to co jeszcze do nikogo. Położył się obok mnie, wtuliłam
się w niego. Zaczął zbierać włosy z mojej twarzy. Pocałował.
- Kocham cię. – powtórzył te
słowa jeszcze raz. Nie przejmowaliśmy się niczym, czas mógł lecieć. Mieliśmy
przecież siebie nawzajem tyle nam wystarczało. Usnęłam.
Usłyszałam
odgłos budzika.
– Śpij. – pocałował mnie w czoło. Uśmiechnęłam
się i usiadłam na łóżku.
- Która godzina? – zapytałam,
łapczywie patrząc na jego nagie ciało.
- Piętnaście po drugiej. – on
też przyglądał mi się uważnie. – Jesteś piękna. – uśmiechnęłam się i nieśmiało
popatrzyłam mu w oczy. – Podejdź do mnie. – bez zastanowienia owinięta w kołdrę
skierowałam się w jego stronę. – Będę tak bardzo za tobą tęsknił. - opuszkami
palców dotykał mojego policzka. Przytuliłam się do niego.
- Kocham cię. Pamiętaj o tym.
– cicho szepnęłam.
- Nigdy nie zapomnę. –
uśmiechnął się. – Szczególnie po tym jak przy pieczętowaliśmy naszą miłość.
- Ładnie powiedziane. –
pocałował mnie.
- Muszę już iść. – tak bardzo
nie chciałam usłyszeć tego zdania. Podniósł z ziemi koszulkę i ubrał na siebie.
– Ubierz się nie chcę, żeby Mariusz cię tak zobaczył. Jesteś tylko moja. –
pocałował mnie w czoło. Kiwnęłam głową, rzuciłam kołdrę na łóżko i ubrałam
sukienkę leżącą na krześle. Piotrek przekręcił kluczyk w drzwiach, powoli je
otwierając. – Do zobaczenia w Rzeszowie. – ostatni pocałunek na pożegnanie,
ostatnia bliskość ciał, ostatnia wymiana spojrzeń, ostanie usłyszane słowa.
– Kocham cię. – wyszeptane
przez oboje. Łzy, gorzkie łzy, spływające po policzkach i koniec. Zamknęłam drzwi
i położyłam się na łóżku, na którym przed chwilą leżałam wtulona w mężczyznę,
którego tak bardzo kocham. Zamknęłam oczy, przypominając sobie wszystko jeszcze
raz, każdy szczegół, każdy ruch, krzyk. Usnęłam zmęczona po tym wszystkim co
się stało. Obudził mnie Mariusz. Powoli podniosłam ciężką powiekę i popatrzyłam
na jego ucieszoną mordkę.
- Wstawaj jedziemy do Łodzi!
– krzyknął uradowany. – Zdobyłem dwa bilety! – to było jak sen. Patrzyłam na
niego niedowierzając w to co przed chwilą powiedział. – Czemu śpisz? –
uśmiechnął się cwaniacko.
- Nie musisz wszystkiego
wiedzieć. – przypomniał mi o najcudowniejszej rzeczy jaka mnie dotąd spotkała.
– Dziękuję za to, że cię mam przy sobie. – przytuliłam się do niego.
- Weź, bo mnie jeszcze Pit
zabiję. – odepchnął mnie lekko. – Zbieraj się! Wyjeżdżamy! – kiwnęłam
twierdząco głową. Wzięłam rzeczy, których Piotrek pomógł mi się pozbyć i
skierowałam się w stronę łazienki. Usłyszałam dźwięk, sms.
- Ej! Sms ci przyszedł! Mogę
przeczytać?
- Jakbym ci powiedziała, że
nie możesz to i tak byś przeczytał! Więc czytaj! – odchrząknął teatralnie.
- Już tęsknię, buźka. Napisać
mu, że przyjeżdżamy?
- Nie!
- Dlaczego? A! Już rozumiem.
Niespodzianka!
- Dokładnie! – krzyknęłam. –
Która godzina?
- Dochodzi szósta, a co?
- Tak się tylko pytam. – odpowiedziałam.
- No zbieraj się! Nie będę na
ciebie czekał! – wydarł się na cały hotel. – No wyłaź już! Ja też chcę!
- I mówi to ten, który
jeszcze nie jest spakowany! – krzyknęłam do niego i zebrałam ostatnie rzeczy
leżące na podłodze. Wepchałam je jakoś do walizki i usiadłam zadowolona na
łóżku. – Wychodzę! – oznajmiłam zabierając telefon z szafki.
- Gdzie? – popatrzył na mnie
i zaraz wrócił do siłowania się z walizką.
- Do Karoliny. Muszę
powiedzieć, że wyjeżdżam. – uśmiechnęłam się.
- Dobra, ale za… - popatrzył
na zegarek. – 15 minut masz być z powrotem.
- Jasne! – wybiegłam z pokoju
i szybko znalazłam się na odpowiednim piętrze. Wpadłam do pokoju bez pukania.
Karolina czytała książkę, a Temura nie było nigdzie w pobliżu. – Jadę do Łodzi!
– nie owijałam w bawełnę.
- Po co? – spytała, nie
odrywając wzroku od książki.
- Na mecz. Mariusz zdobył 2
bilety. – popatrzyła na mnie i uśmiechnęła się.
- Jedź, do tego Piotrka. –
nie zaskoczyło mnie to, że wie do kogo chciałam jechać i kogo spotkać.
- Dzięki. – przytuliłam się
do niej i wybiegłam z jej pokoju jak poparzona.
- Dłużej nie mogłaś?
- Miałam 15 minut. –
zmierzyłam do wzrokiem. – Nie byłam u niej nawet 10.
- Dobra, dobra. Idziemy!
- Sprawdziłeś, czy wszystko
jest zabrane?
- Tak. – przytaknął.
- No to idziemy. –
wyprowadziliśmy walizki na korytarz. Mariusz poszedł już w stronę windy, a ja
jeszcze raz przeszukałam mieszkanie. Upewniłam się, że rzeczywiście nic w nim
nie zostało. Zamknęłam drzwi i
skierowałam się w stronę recepcji. Oddałam kluczyk dziękując nie wiadomo za co
i wyszłam z miejsca gdzie spotkało mnie tyle nieszczęścia jak i słodkiej
radości. Wsiadłam do samochodu zajmując miejsce pasażera, zapięłam pas i
ruszyłam w drogę.
-----------------------------------------------------------------------------------
Rozdział 13 będzie pechowy... Dlaczego? Sami się przekonacie. Tymczasem macie ode mnie dwunastkę. :) miłego czytania :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz